Justyna Holm

o rysunkach i o Jacku

Jeże­li zgo­dzić się z Iwa­nem Tur­gie­nie­wem, że „Rysu­nek wyobra­ża wzro­ko­wo to, co w książ­ce zaj­mu­je kil­ka­na­ście stron” i z Jona­tha­nem Swi­ftem, że „Saty­ra jest rodza­jem lustra: kto w nie spoj­rzy, widzi zazwy­czaj obcą twarz, ale nigdy wła­sną” – łatwo już wysnuć wnio­sek, że nie­wiel­ki nawet zbiór świet­nych rysun­ków saty­rycz­nych może stać się opa­słym prze­wod­ni­kiem po naszych ułomnościo-słabościach.

Myślę, że pró­bu­jąc wejść w świat saty­rycz­nej kre­ski Jac­ka Sasi­na, sło­wo: „naszych” moż­na odczy­tać jako ‘tych, któ­rym gubić i zma­gać się przy­szło w Pol­sce schył­ku dwu­dzie­ste­go wieku’.

Chcąc pomi­nąć kon­tekst poli­tycz­no-spo­łecz­nych uwa­run­ko­wań, w któ­rych egzy­sto­wać muszą – chcąc nie chcąc – „nasze ułom­no­ścio-sła­bo­ści”, może­my sku­pić się nad jed­nym sasi­no­wym rysun­kiem: oto zwró­co­ne do nas tyłem nagie pacho­lę gra (Słod­ko?) na gita­rze sto­jąc tuż przed pra­wie zamknię­tym (Mio­dem? Czyż­by?) pla­strem mio­du (czyt.: wie­żow­cem, domem, men­tal­no­ścią etc.), w któ­rym – tyl­ko jeden maleń­ki – jesz­cze otwar­ty – świe­tla­ny otwór pró­bu­je pozo­sta­wić nam nadzie­ję, że choć uła­mek fra­zy wyda­nej przez instru­ment ARTYSTY prze­do­sta­nie się TAM… na dru­gą stro­nę.
Ta stro­na to TY, to ja, to my… My – anty­bo­ha­te­ro­wie rysun­ków (czyt.: prze­ni­kli­wej wraż­li­wo­ści) Jac­ka Sasina.

Justy­na Holm - poet­ka, autor­ka tek­stów pio­se­nek
https://pl.wikipedia.org/wiki/Justyna_Holm

(tekst napi­sa­ny w 1997 roku do ksią­żecz­ki towa­rzy­szą­cej wysta­wie pt. „Rysun­ki”)

O Jac­ku cie­ka­wie napisali: