Patryk Grząbka

wstęp do książki pt. „Do Unii i z powrotem”

„Do Unii i z powro­tem” to zbiór ponad osiem­dzie­się­ciu ory­gi­nal­nych rysun­ków, któ­ry już samym tytu­łem suge­ru­je swój cha­rak­ter. Inte­li­gent­na prze­wrot­ność, lek­kość dow­ci­pu, wni­kli­wa obser­wa­cja postaw ludz­kich i cel­ne obna­ża­nie absur­dów rze­czy­wi­sto­ści są cecha­mi wspól­ny­mi rysun­ków Jac­ka Sasina. 

Zde­cy­do­wa­na więk­szość z nich doty­ka spraw uni­wer­sal­nych. Trak­tu­je o wiecz­nych zma­ga­niach czło­wie­ka z ota­cza­ją­cym go świa­tem. O tym, że czę­sto jeste­śmy sami dla sie­bie, z two­rzo­ną przez sie­bie rze­czy­wi­sto­ścią, naj­więk­szym pro­ble­mem, z któ­rym się zma­ga­my i któ­re­go nie potra­fi­my poko­nać. Jest tu tak­że bez­rad­ność i zagu­bie­nie, sny o potę­dze, a tak­że nadzie­ja jak na wzru­sza­ją­cym rysun­ku przed­sta­wia­ją­cym dziec­ko z gita­rą przed ścia­ną, przy­po­mi­na­ją­cą pla­ster mio­du, w któ­rej gdzieś tam, nie­mal nie­osią­gal­nie wyso­ko, jest otwór dają­cy malut­kie świa­teł­ko. Obok tego rodza­ju rysun­ków moral­ne­go nie­po­ko­ju, poja­wia się wie­le takich, któ­re bez­po­śred­nio i w bar­dzo obra­zo­wy spo­sób pięt­nu­ją nie­od­po­wie­dzial­ność, głu­po­tę i nie­świa­do­mość kon­se­kwen­cji swo­ich czy­nów. Przy­kła­dem choć­by rysu­nek, któ­re­go boha­ter wspi­na się na wiel­ki gra­nat po linie przy­mo­co­wa­nej do zawleczki… 

Jacek Sasin nie uni­ka też bez­po­śred­nich nawią­zań do nasze­go rodzi­me­go życia spo­łecz­ne­go i poli­tycz­ne­go. Poka­zu­je jak sobie radzi­my lub raczej nie radzi­my z tym, co nie­sie ze sobą nie­ustan­nie zmie­nia­ją­ca się rze­czy­wi­stość. Począw­szy od spraw wagi histo­rycz­nej, jak wstą­pie­nie do Unii Euro­pej­skiej, po drob­ne śmiesz­no­ści i nie­po­ro­zu­mie­nia, z któ­rych skła­da się codzien­ność. Takie, jak na rysun­ku obok, któ­ry - zamiesz­czo­ny w “Poli­ty­ce” w roku 1990 - zna­ko­mi­cie odda­wał ducha począt­ku prze­mian gospo­dar­czych w Pol­sce, któ­rych wyróż­ni­kiem były m.in. fir­my z udzia­łem kapi­ta­łu zagra­nicz­ne­go - tzw. spół­ki joint venture. 

Rysun­ki Jac­ka Sasi­na są pro­ste i czy­tel­ne. Nie mają nic wspól­ne­go ze sztu­ką dla sztu­ki. Arty­sta, choć ma wła­sny, wyra­zi­sty styl, w mniej­szym stop­niu kon­cen­tru­je się na for­mie, ponie­waż za cel nad­rzęd­ny swo­jej twór­czo­ści sta­wia treść oraz kla­row­ność i siłę prze­ka­zu. Dzię­ki temu łatwo docie­ra do sze­ro­kie­go odbior­cy. Jed­nak nie po to, aby mu się przy­po­do­bać, pokle­pać po ramie­niu i powie­dzieć, że „jakoś to będzie”, ale po to, żeby wywo­łać u nie­go reflek­sję i skło­nić do prze­my­śleń. Dla­te­go nie boi się łamać ste­reo­ty­pów, kry­ty­ko­wać oby­cza­jów, zacho­wań i mód, bez­myśl­nie i bez­kry­tycz­nie przyj­mo­wa­nych przez więk­szość roda­ków. Jed­nak nigdy nicze­go nie narzu­ca i pozo­sta­wia odbior­cę sam na sam ze swo­imi rysun­ka­mi. A trze­ba przy­znać, że to wyśmie­ni­te, mądre i bar­dzo zabaw­ne towarzystwo.

Mistrz sło­wa, nie­od­ża­ło­wa­ny Jere­mi Przy­bo­ra mawiał, że twór­czość zasłu­gu­je na mia­no praw­dzi­wie war­to­ścio­wej tyl­ko wte­dy, kie­dy jest „odsieb­na”. Wszyst­kie rysun­ki w niniej­szym albu­mie speł­nia­ją ten waru­nek. Jacek Sasin two­rzy wyłącz­nie od sie­bie, bo z potrze­by ser­ca. Prze­le­wa na papier swo­je widze­nie Pol­ski, swo­ją wraż­li­wość, swo­je oba­wy i nadzie­je. Ale jed­no­cze­śnie dobrze wie, że - jak pisał Gusta­ve Flau­bert - „Autor w swo­im dzie­le powi­nien być jak Bóg we wszech­świe­cie, wszę­dzie obec­ny i nigdzie nie­wi­dzial­ny”. I może wła­śnie dla­te­go Jacek Sasin jest tak wyjąt­ko­wym artystą. 

Patryk Grząb­ka - dzien­ni­karz muzyczny

O Jac­ku cie­ka­wie napisali: